Payday loans

dsc02370Wieczorem, tego samego dnia miała odbyć się corrida. Świetnie! Nigdy nie byłem w Hiszpani, na corridzie tym bardziej. Coś tam słyszałem, ale zobaczyć trzeba. W świetnym nastroju po spacerze po kolorowych dywanach ide, z moimi towarzyszami na corride.

Moja radość nie trwała jednak długo. Dzisiaj, w dniu kiedy piszę tego posta, moje emocje już opadły. Wczoraj – było trochę inaczej.

Może zacznę od otwartego komunikatu dla meksykanów (nie wszystkich, ale Ci, który już sobie to przetłumaczą na swój język, będę wiedzieć, że to do nich) i do hiszpanów (bo to pewnie od nich przyszło):

CO Z WAMI JEST NIE TAK? Co to ma być? Na głowe upadliście? Tak pięknie i katolicko zaczynacie dzień. Piosenki wyśpiewujecie do świętej Klary. Jak mówie, skąd jestem, to tylko papieża kojarzycie. A to co ma być? Co to za sport? Co on niby ma obrazować? Męstwo tego torreadora? No też mi wielka sztuka! Drażnić plachtą byka, który słania się na nogach! I jeszcze z pomocą sześciu kolegów! A jak byk jest bardziej skory do walki to chowacie się za parkanem ! Jak chcecie sportów ze zwierzętami to zróbcie wyścigi z gepardem! Albo gimnastykę z wiewiórką! A argument, że to jest “la parte del tradicion” wcale nie jest mocny! A poza tym jakie “tradicion”? To hiszpanie jak Was podbijali przywieźli do Meksyku. To nie Wasze, tylko hiszpanów. Wy macie voladores, którzy kręcą się na słupach przywiązani do sznura. I tym się powinniście szczycić. A nie zabijaniem bezbronnych byków. Mamy XXI wiek. Gdzie ochrona praw zwierząt? Naprawde, wielką radość sprawia byk ksztuszący się własną krwią!

A teraz na spokojnie, po kolei. Jak to wszystko wygląda.

Corrida miała zacząć się o 16.00, ale jak to w przypadku meksykanów bywa, czyli na luzie, o 16.00 jeszcze połowe trybun było wolnych. Dokładnie na przeciwko, na górnej trybunie – orkiestra. Muzyczka przygrywa. Ludzie gwizdają. Nie dlatego, że protestują w ten sposób przeciwko zabijaniu zwierząt. Nie! Juz 20 po, a jeszcze walki nie ma. Rozgldam się wiec po trybunach. Dzieci! Małe, wiek przedszkolny, niektóre tak małe, że jeszcze nie wiedzą gdzie i po co przyszły. Co one tu robią? W Polsce zamyka się dzieciom oczy jak takie sceny rozgrywają się w telewizji.

Ropoczyna się show. Na arene wychodzą torreadorzy – siedmiu. Kilka osób pomagająych, też ładnie ubrani. Dwie osoby są na koniach. Ale coś z tymi koniami nie tam. Ubrane w jakiś pokrowiec, oczy zawiązane szmatą. Osoby na koniach mają nogi w czymś, co przypomina dolną część zbroi rycerskiej. A w ręku takie coś jak oszczep. Jest też para koni spiętych razem w uprząż. Tylko wozu im brakuje. Przechadzaja się. Ludzie wiwatują, klaszczą. Ja nie klaszcze – robie zdjęcia.

Osoby pomagające schodzą z areny. Torreadorzy rozgrzewają się. Mały streatching. Wszystko jak narazie ok. Jeden z organizatorów trzyma nad głową tabliczkę. Obraca się i pokazuje publiczności. Numerek, imię byka i waga. Na chwili na arene wbiega byk. Faceta z tabliczką już nie ma. Zszedł z areny – mądry wybór. Byk tryska energią. Widać, coś mu musieli zrobić wcześniej, że taki wkurzony. Może coś o cenach wołowiny. Wbiega i widzi trzech torreadorów. Jeden na wprost, dwóch po bokach. Każdy przy parkanie, a właściwie, to przy wejściu za ten parkan (odważni jak nie wiem!). Wołają go na zmiane. Żeby się zmęczył. Po jakimś czasie któryś z nich wychodzi. I jak odbywa się standardowa, czysta gra. Jeden drażni, drugi się wkurza. I za każdym razem jak bym przebiega przez płachte, to tłum “Ollleeeee!!!”. Trwa to kilka minut.

dsc02358Wtedy na arene wjeżdzają dwie osoby na koniach – tych samych koniach z zawiązanymi oczami o ubranymi w bykoodporny pokrowiec. Są to picadores. Jeden jedzie w prawo, drugi w lewo. Po co koniowi wiązać oczy? Bo koń nie taki głupi. Jakby zobaczył z kim ma do czynienia, to by tylko podkowy po nim zostały. Jeden z picadores podjeżdza do byka i wpija mu lance w grzbiet. Oczywiście byk nie daje za wygraną i napiera. Oczywiście nie na tego, który mu przywde robi, tylko na tego niżej – na konia. Biedny koń stara się nie wywrócić. Opiera się o parkan. Trwa to może z minutę. Potem torreadorzy próbują odgonić byka, któremu krew spływa po grzbiecie. Kiedy już picadores zjadą z toru zjawiają się inni, banderilleros. Już bez koni. Mają za zadanie wbić dwie, ładnie ozdobione krótkie włócznie, w jego grzebiet. Procedura prosta: staje naprzeciwko byka (oczywiście koledzy torreadorzy gotowi do pomocy), ręcę wycięgniąte do góry, włócznie skierowane na byka. Chwila oczekiwnia. Banderillero rusza, byk też. Tuż przed rogami byka lekki poskok, wbicie i … ucieczka! Kolejny odważny! Tak trzy razy. Biedny byk nie wie, co sie dzieje. Osłabiony, krew broczy. Po ruchach ciała byka widać, że serce bije szybciej. Z dwóch powodów. Byk biega, więc się męczy. Serce musi pompować krew, żeby tlen docierał do organizmu. A ponieważ krwi ubywa, serce musi pracować jeszcze szybciej, bo mniej tlenu trafia do organizmu.

Jeszcze trochę torreadorzy się pobawią i wtedy wkracza matador. Już sam, zaczyna “walczyć” z bykiem. Też mi walka, skoro byk osłabiony, odpowiednio “przygotowany” przez kolegów. Pewnie jedyne co widzi, to ta czerwona płachta. I matador drażni, i byk przebiega, i ludzie się cieszą. Matador zgrywa cwaniaka i patrzy bykowi prosto w oczy. Pręży się. Coś tam krzyczy do byka. Grzywką podrzuca. Że niby to ma być takie z gracją i wogole. Dla mnie wyglądał tak, jakby do siebie przed lustem miny strzelał podczas porannej toalety. I płachtą to na lewo, to na prawo. Przede mną babeczka to aż piszczała ze szczęścia. Ale dlaczego? Że niby taki odważny ten koleś? Przecież ten byk nic mu nie zrobi! Raz wszyscy aż skoczyli, bo byk zahaczył kolesia rogiem. Ale on się poślizgnął!! Deszcz zaczął padać i było ślisko, więc jak byk wchodził w zakręt to się przewrócił i zahaczył matadora.

Kolejny, finalny moment “walki”. Matador zmienia szabelke. Chyba na bardziej ostrą. Chwile powalczy, a potem jego zadaniem jest wbić ją w kręgosłup byka. Biedny, zmęczony byk. Co on komu zawinił? Przeciez on nawet nie rozumie dlaczego go chcecie zabić. On myśli “Dlaczego mnie chowliście, tresowaliście, karmiliście, nawet nadaliście mi imię? Po co to wszystko? Czy byłem złym bykiem? Dlaczego mam ginąć? I to jeszcze w taki okrutny sposób.” Pierwszy z matadorów trafił za pierwszym razem. Ludzie klaszczą. Ja nie klaszcze. Nie też rąk zajętych aparatem. Wtedy drugi raz tego dnia miałem łzy w oczach. Na widok byka, który dławi się własną krwią. Torreadorzy próbują jeszcze go drażnić. Po co? Może żeby wbita szabla sprawiła więcej bólu? Byk upada. Przybiega jeden z obsługi i wbija nóż w kark byka, który momentalnie dostaje drgawek i umiera. Ludzie klaszczą, matador wiwatuje. Też mi powód do radości.

Jeden z byków, chyba czwarty z kolei, walczył przeciwko jednemu matadorowi. Jakiś lewy ten matador był, bo nie mógł sobie poradzić z zabiciem bywa. Wbijał raz, wbijał drugi i nic. Wtedy byk, jakby nigdy nic, odwrócił sie od matadora i trzech torreadorów i zaczął iść w stronę trybuny na której ja siedziałem. Jakby czuł, że gdzieś tam jest jedna osoba, która kibicuje tylko jemu. Która jest wstrząśnięta tym, co się tam dzieje. Widać w jego oczach, że nie wie, co się dzieje. Nie rozumie, dlaczego to wszystko…

dsc02390

Gdy byk leży martwy, podjeżdza zaprzęg dwóch koni i ciągną go poza arenę. Jedyne, co po nim zostaje, to ślad z ciągnięcia przez całą szerokość areny…

Na koniec, nie wiem dokładnie o co chodziło, ale wygladało tak, jakby wybrali najlepszego z matadorów. Przeszedł na około areny wiwatując. Ludzie rzucali kwiaty, kapelusze a nawet jedna laska rzuciła biustonosz. Ty głupia, byś chciała z takim, co to jest nie wrażliwy na śmierć zwierząt !! To już na Twoje płacze będzie wrażliwy !!

“Do you like it?” – zapytał Neto, wnuk seniory Ernestiny. “No”. Widziałem zawód w jego oczach, ale nie zamierzam kłamać tylko dlatego, żeby mu było miło. Nie, nie lubie i uważam, że to co się tam dzieje, jest straszne!

dsc02379

Żeby tego było mało, po wyjściu z areny Neto ciągnie mnie gdzieś. Tłum ludzi koło ciężarówki. W środku wypatroszone połówki byków. Byków, które niedawno miały imię a teraz można na nie mówić carne (mięso). Można sobie kupić. Widziałem faceta, który kupił sobie rogi takiego byka. Stoje w tym tłumie koło ciężarówki, ze środka wraca jeden mężczyzna. W ręku plastikowy kubek z napojem. Troche ze ciemnym na wino. Domyślam się co to jest ale pytam Neto. “Sangre” – odpowiada. Piją krew, bo jest zdrowa. Po wyrazie twarzy widziałem, że nie zbyt smaczna. Piją, a krew leje im się po brodzie – straszny widok.

Ktoś powie, że jak się nie podoba, to mogłem nie iść. Tak, ale skąd bym wiedział, że się nie podoba? Teraz z czystym sumieniem moge powiedzieć, że nie, nie podoba się, jest okrutne i niech nikt nie mówi, że to “la parte del tradition”, bo ten argument do mnie nie trafia !!

4 Comments »

  1. Jesli to ma byc “Macho” to ja wole europejskich zdechlaków…

    Comment by Siostra — August 19, 2009 @ 8:12 pm

  2. w zupełności się zgadzam, żadne zwierzę nie zasługuje żeby ginąć w taki okrutny sposób…i tak bez celu można powiedzieć…a tradycja..no cóż czasem warto się zastanowić co ważniejsze :-)

    Comment by Monika — August 19, 2009 @ 9:23 pm

  3. Po prostu mecze przy Reymonta są 300% lepszą rozrywką a corrida jest okropna a mówiąc poważnie to hm… wszyscy znamy przecież Quo Vadis-ludzie to bestie na dwóch nogach już nie od dziś;-(

    Comment by Magda — August 20, 2009 @ 5:01 pm

  4. Gratuluje świetnego tekstu…podeslij dalej, moze i cos z tego bedzie :P

    Comment by Bunia — August 28, 2009 @ 7:43 pm

RSS feed for comments on this post. TrackBack URL

Leave a comment