Payday loans

Jak się je w Meksyku

10th August 2009

W dwóch słowach – bardzo pikantnie !!

W Meksyku, tak jak w Polsce, je się 3 posiłki w ciągu dnia. Nie jest prawdą, że z powodu upału je się późny obiad albo wczesną kolację. Może w innych częściach kraju, ale w stolicy wszystko przebiega normalnym, europejskim rytmem.

Śniadanie

Można oczywiście wstać pół godziny wcześniej i zrobić sobie kanapkę z czymkolwiek. Normalne produkty, takie jak szynka, ser żółty, pomidory, płatki i mleko są dostępne praktycznie wszędzie. Ale po co tracić przyjemność spożycia pysznego śniadania… na ulicy!!

Chodniki, zwłaszcza w miejscach o dużym ruchu pieszym, są pełne zwykłych, niekiedy bardzo prowizorycznych, budek. Mimo, że Sanepid tutaj nie zagląda, wygląda to bardzo schludnie. I mamy tak ( w kolejności mijania z domu do pracy): kiosk (kiosk to duże słowo) z artykułami spożywczymi (wody, soczki, chipsy, ciasteczka), 5 metrów dalej pan za rozgrzaną blachą podaje tacosy z mięskiem, na przeciwko chłopiec sprzedaje kanapki (duże, tanie i oczywiście z chili – Meksykanie nawet na śniadanie nie oszczędzają żołądka) i coś, co wygląda jak kakao. Dzisiaj próbowałem coś takiego w innym miejscu. Okazało sie to być czekoladą (oczywiście pycha!!) ale musze jeszcze w innych miejscach popróbować co to jest. Troche dalej budka z charakterystycznymi otworami, w której panowie sprzadają Tortas – coś na kształt bułki z mięsem – jeszcze nie jadłem, opisze jak zjem. Po drugiej stronie skrzyżowania też kilka budek z których jedna przykuła moją uwagę.

Krótka historia jednej budki

Właściwie, to nie jest budka, tylko stolik. Wielkość 1 x 2 metry. Pani sprzedaje owoce – całe, pokrojone i wlozone do plastikowych kubków oraz soki – świeżo wyciskane (pychota, ale o tym później). Pani nie jest sama. Są z nią córki. Czasem jedna, czasem dwie. Nie wiem, czy chodzą do przedszkola – są mniej więcej w takim wieku. Ubrane w miarę schludnie, nie mają zabawek, za to pomagają mamie. Pewnie tata w pracy a dziewczynki nie maja z kim domu zostać.

Pierwszego dnia jedna z nich wyciskała sok z limonek. Ledwo dostawała do maszynki. Mama wkładała limonke do odpowiedniej komory a ona naciskała wajchę z całej siły. Nie było po niej widać, że jest zmęczona (czego nie można było powiedzieć o mamie), ale była pełna zapału do pracy. Nawet sama się rwała do wkładania limonek, ale jednak te 5-10 centymetrów jej brakowało. Drugiego dnia (przechodze tamtędy prawie codziennie) zamiatała. Miotła dwa razy wyższa od niej, ale też nie wyglądała na przytłoczoną jej wielkością. Trzeciego dnia inna scena: siostra sie wywróciła i płacze, a ona ją podnosi, podczas gdy mama zajęta jest sprzadażą. Widok – serce się kraja…

I nie jest to jedyny przypadek. Wiele ludzi tutaj tak pracuje. Dwa tygodnie temu byłem w Tepotztlanie. Tam na targu pełno takich obrazków. Mówią, że dzieci meksykańskie wychowywane są bezstresowo. Niektórym naszym polskim dzieciom przydałoby się takie bezstresowe wychowanie…

…ale wracając do tematu śniadnia.

Jedzenie nie jest drogie. Za 15 – 25 pesos (ok. 4-6 zł) zjeść porządne śniadanie. I nie jest regułą, że bułki rano a tacos po południu. Jak najbardziej tacosy na śniadanie – z tłustym mięsem i ostre – też pasują ;-) .

Obiad

Co do obiadu, to opcji jest mnóstwo. W końcu 25 mln ludzi musi gdzieś zjeść obiad.

Opcja pierwsza – dla leniwych i niewymagających

Jeśli jeszcze tego nie pisałem, to pisze – pracuje w Campbellu. Niektórzy pewnie skojarzą Puszkę Campbella Andiego Warchola. Tak, firma produkuje zupy w puszce. Ale zupy w puszce, jak to z takimi bywa, jednym smakują, drugim mniej. Mi nawet smakuje, ale przecież nie przyjechałem do Meksyku, żeby zupy z puszki jeść. Mimo, że siedze zaraz przy kuchni.

Opcja druga – dla związanych ze swoim biurkiem

Kiedyś mój opiekun z firmy, Joel, chciał mi pokazać miejsce, gdzie jeszcze mogę zjeść. Skręcamy z boczną uliczkę, potem jeszcze raz i tak znaleźliśmy się z tyłu naszego budynku firmy. Uliczka boczna, ale nie jakaś ciemna i zimna. Szeroka, słoneczna, ale jakaś taka cicha. Nagle podchodzimy do słupa i Joel czyta ogłoszenie. Zaciekawiony sprawdzam – może ktoś psa zgubił, może sprzedaje rower. Mimo, że mój hiszpański nie jest na wysokim poziomie, to rozpoznaje w tym ogłoszeniu znaną mi formę menu (o niej trochę później). Rozglądam się a przy słupie stoi samochód, combi i pan ubrany w fartuszek wystawia gary na stoliczek na chodniku. Jak widać, w grę wchodzi tylko opcja na wynos. Ale można szybko skoczyć za budynek i przy swoim biurku zjeść (można też w kuchni).

Opcja trzecia – na szybko dla odważnych

Na prawie każdym rogu w okolicy stoi conajmnej jedna budka w której przedają tacosy – mała tortilla (ok 15 cm srednicy) z mięskiem (różne rodzaje). Nie sama potrawa jest tutaj ważna, ale sposób przyrządzania i podawania.

Stoisko wygląda tak: rozgrzana blacha na której smaży się mięsko i tortille, zajmuje większą cześć. Z boku szklana “budka” (cos na kształt naszych na obważanki) w której znajdują się tortille i podsmażone mięso. Niekiedy jest jeszcze jedno stanowisko, gdzie pani wyrabia ciasto i smaży tortille.

Zamawiamy tortille. 2, 3 a moze nawet 4 zupełnie wystrczą, zeby się najeźć. Pan wrzuca mięsko na blache i bardzo zgrabnym ruchem ktoi je na małe kawałki (za pomocą tasaka i specjalnej łopatki). Pomijam, że siedzi tam w największym upale i pot mu sływa z czoła. Następnie wrzuca tortille, zeby też się podsmażyła trochę. Gdy już wszystko jest gotowe, zgrabnym ruchem chwyta za tortille i nabiera mięso z wsześniej przygotowanej kupki. Wszystko to jest jeden ruch. Nie męczy się i nie patrzy, czy może za dużo, albo za mało mięsa nałożył. Zawsze jest tyle samo – tyle ile ma być. Tak przygotowaną tortille wrzuca na talerzyk i można jeść. Pozostałe składniki: salsa czerwona i zielona, limonki i inne są wyłożone i można dobierać według uznania.

Jeszcze mała refleksja na temat tego talerzyka, na którym leżą tacosy. Jak już mówilem, jest to budka na rogu. Rano jest, wieczorem jej nie ma. I tak codziennie. Jak więc poradzić sobie z myciem talerzyków, które mimo, że są plastikowe, nie są jednorazowe? Najlepiej włożyć talerzyk w woreczek ! Jak ktoś zje, to woreczek sie wyrzuca, zakłada nowy i możne jeść następny ;-)

Jem tacosy na ulicy juz trzeci tydzień i jeszcze się nie zatrułem. Ale zawsze jem z limonką i ostrą salsą.  Niektórzy mnie przestrzegali, żeby nie ryzykować, ale co ja zrobie, skoro takie z ulicy jest najsmaczniejsze ;-)

Opcja czwarta – czyli full wypas

W okolicy jest wiele miejsc, gdzie można zjeść normalny obiad, czyli zupka i drugie danie. Nie należy sie kierować zasadą, że im drożej tym lepiej. Nie zawsze to się sprawdza. Nie znaczy to też, że należy jeść tam, gdzie najtaniej. To gdzie jeść? Najlepiej tam, gdzie jest najwięcej ludzi. Niedaleko jest taki fajny targ, “Mercado” jak to tutaj nazywają. Hala targowa, gdzie można kupić owoce, warzywa, kurczaki i zjeść obiad.

Jeśli ktoś jest z zagranicy (tak jak ja), mówi słabo po hiszpańsku (tak jak ja) i ma podręczny słowniczek (tak jak ja) to bez problemu sobie poradzi. W Meksyku podaje się 3 dania: zupa, potem ryż albo makaron i danie główne. Procedura zamawiania wygląda tak: siadamy do stolika. Podchodzi kelner i pyta jaką zupę. Są to zawsze 2 pierwsze pozycje menu. Zawsze jest consome czyli taki nasz bulionik i jakas sopa. Można w ciemno brać consome. W tym czasie można spokojnie zjeść i ze słowniczkiem przetłumaczyć całe menu. Przychodzi kelner, bierze talerz po zupie, pyta czy arroz, czy spagetti. Bierzemy ryż i mamy kolejną chwile dla naszego słowniczka. A potem to już co kto woli. Można tacosy, enchiladesy, ale też bardzo europejsko, jak pierś z kurczaka, czy befsztyk. Na koniec (nie zawsze) dostajemy deser. Ważne: nie płacimy kelnerowi, bo on swoimi łapkami dotyka jedzenia, tylko gdzieś zawsze z boku jest pan/pani, którzy zbierają pieniążki. Podchodzimy i im płacimy. Podczas jedzenia można obserwować co inni robią – też się przydaje. Aaa, i oczywiście na stole jest dzbanek z przepysznym sokiem. Można pić do woli.

Opcje inne

Wiele osób gotuje w domu i odgrzewa w firmie. Dla mnie utrudnione, zwłaszcza, że mam ograniczony dostęp do kuchi (o miom mieszkaniu w innym poście). Jest też w okolicy dużo restauracji, gdzie można za 100 pesos obiad zjeść. Ale po co, skoro za 1/3 tego można zjeść dobrze. I wiadomo że świeżo, bo menu zmienia się codziennie.

Kolacja

Nie wiem, czy to wina klimatu, czy mojego ograniczonego dostępu do kuczni, ale kolacji praktycznie nie jadam. Obiad starcza mi do rana. Czasem jakiegoś owoca zjem. Właścicielka mojego domu wieczorem smaży tortille z serem (enchilades), ale nie wiem, czy jest to kolacja, czy późny obiad. Zawsze można skorzystać z budki z niezastąpionej tacosem ;-)

O tym co, jak i z czym się opisze dokładniej w innym poście.

1 Comment »

  1. …wiesz co Łukasz…jak wrócisz już z tego Meksyku i nie znajdziesz pracy ;-) to zawsze możesz knajpę założyć….ja nie miałabym w każdym razie nic przeciwko… :P

    Comment by Monika — August 11, 2009 @ 7:33 pm

RSS feed for comments on this post. TrackBack URL

Leave a comment